Pisze to jako wieloletni fan serii filmów o szybkich autach, nielegalnych wyścigach i przewidywalnej do bólu fabule. Kino akcji dyktowane przez kooperację wydawcy komiksów Marvel Studios oraz Paramount Pictures to fantastyka w nowoczesnym wydaniu. Szybcy i Wściekli od części szóstej doganiają przygody superbohaterów i ratują świat jak herosi z nadludzkimi zdolnościami. Kierunek obrany przez reżysera i scenarzystów każdego roku wyznacza nowe rekordy sprzedaży biletów. Czy to oznacza, że ludzie chcą, by rodzina Torreto nadal przeżywała przygody godne komiksowej fantastyki?
Pierwsze dwie odsłony Fast and Furious osadzone w realiach amerykańskich ulicznych i podkolorowanych nielegalnych wyścigów oraz mody tuningowej trafiły w najlepszy czas. Premiera dwóch części Need For Speed Underground zapewniła im dodatkowych młodych fanów gier wideo. Sam miałem wtedy jakieś 16-17 lat. Oklejanie samochodów, zmiana felg oraz neonów była czymś dotychczas nieznanym w świecie gier wyścigowych. Tandetne przeróbki widoczne w filmie oraz grze mieszały się z wysublimowanymi projektami. Wydawany w tym czasie magazyn „Maxi Tuning” gromadzący informację o polskich tunerach samochodów i zawodników lig driftu oraz drag osiągał najlepsze wyniki sprzedaży. Do trzeciej części wszystko się kręciło. Oderwany od głównego nurtu Tokyo Drift ponownie rozgrzał do czerwoności młodych fanów tuningu w roku 2006. W tym czasie wydano kolejnego NFS-a o podtytule Carbon.
Niezwykle udana część piąta filmu Szybcy i Wściekli pokazała, że scenariusz Chrisa Morgana może być poruszający a cały świat „ścigantów” niezwykle spójny. Po roku 2011 stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Samochody przestały mieć tak duże znaczenie. Tuning praktycznie odszedł na boczny tor. Natomiast tragedia aktora Paula Walkera odbiła się na wszystkich. To od niego rozpoczęła się moda na japońskie auta w filmie akcji. Nie zdecydowano się na zatrudnienie Lucasa Blacka w kolejnych odsłonach i umożliwienie mu przejęcia pałeczki głównego kierowcy tuningowanych aut z dalekiego wschodu. Seria żyje i ma się świetnie, ponieważ zapewnia przyjemną, chociaż kompletnie nierealistyczną rozrywkę dla współczesnego widza. Co by się nie działo, nie liczyłbym na powrót do korzeni. Czasy się zmieniają. Szybcy są dalej wściekli, ale nie mają duszy, która napędzałaby ich silniki V8 z nitro w bagażniku.