Polityka uprawiana przez obecną głowę Stanów Zjednoczonych Ameryki od dawna już budzi kontrowersje i negatywne emocje nie tylko u obywateli USA, ale i wśród mieszkańców reszty świata. Dawno jednak decyzje Donalda Trumpa nie odbiły się tak głośnym echem, jak niedawna decyzja wpisania na rządową czarną listę niektórych chińskich firm.
Na czarnej liście
Miliony klientów marki Huawei na całym świecie obiegła mrożąca krew w żyłach wieść – koncern Google, a więc nazwa stojąca za systemem operacyjnym Android, zrywa umowy handlowe z czołowym chińskim producentem mobilnej elektroniki. A wszystko za sprawą czarnej listy firm, z którymi nie wolno współpracować rządowym kontrahentom oraz osobom prywatnym związanym z amerykańskimi służbami bezpieczeństwa.
Bez Androida
Dla użytkowników, skądinąd wyjątkowo udanych, smartfonów zaprojektowanych przez Państwo Środka oznacza to jedno: brak aktualizacji systemu Android i utrudniony dostęp do sklepu Play. Nowe telefony zostaną natomiast zupełnie pozbawione tego OS oraz nie będą mogły korzystać z aplikacji Google (sklep Play, YouTube, Chrome lub mapy Google nie będą działać w wersji mobilnej).
Kłopot dla wszystkich
Decyzja o wycofaniu się ze współpracy z Chińczykami wpłynie jednak nie tylko na użytkowników ich sprzętu. Stracą także na tym firmy, sprzedawcy a nawet rządy niektórych krajów – szczególnie te, które zainwestowały już co nieco w budowę sieci 5G (umowę na jej budowę podpisało z Huawei 18 europejskich krajów). I choć Europa nie zamierza, póki co, brać udziału w bojkocie koncernu, może się znaleźć w typowej sytuacji z gatunku „miedzy młotem, a kowadłem”.