Muszę napisać wam o czymś, co mnie dziś nieźle w… nerwiło. Tak na serio. Tak bez jaj w sumie. Bo mało co mnie na co dzień wyprowadza z równowagi i raczej spokojny ze mnie typ, ale czasem widzę lub słyszę jakąś totalna bzdurę, i szlag mnie trafia. A rzecz będzie o praniu – i o tym, ile to pranie może/powinno/musi zabierać nam czasu.
Od razu mówię, że jestem typem mężczyzny, który pracuje – także w domu. Innymi słowy – który pomaga w typowych czynnościach domowych – tylko na gotowaniu mało się znam, ale i to powoli nadrabiam. Jeśli nie na co dzień, to co tydzień zamiatam, odkurzam, i wstawiam pranie. Zmywam też naczynia i ogólnie pomagam kobiecie mojej w tym wszystkim, co w domu raz na czas zrobić trzeba. Nie wstydzę się tego ani też nie czuję jakiejś wielkiej dumy – dla mnie to normalne. Tak nauczyli mnie rodzice. Dobrze mi z tym.
Dziś na jakiejś głupawej stronie na FB (swoją drogą nie wiem, po jaka cholerę je w ogóle czytam – widuje te posty tylko wtedy, gdy ktoś mi je podlinkuje) zobaczyłem rysunek kobiety ze sterta prania stojącą obok pralki – sterta prania była tak duża, że chyba rodzina tej kobiety musiała być 5-10 osobowa. I podpis pod tym obrazkiem – (ona) upierze się, czyli pranie nie robi się samo. Albo coś w tym stylu. I tu od razu wam mówię, jako osoba nie aż tak już młoda i doświadczona – ten mem jest głupi, durny i dla wielu osób krzywdzący. Bo cokolwiek na ten temat sądzicie, to jednak
Pranie robi się samo!
A tak. Wiem o tym. Moja mama musiała jeszcze prać w balii, czasem sam w tym pomagałem. Świętej pamięci babka też robiła wyłącznie pranie ręczne – co 2-3 dni, bo dzieci było dużo! I uwaga – obie oprócz tego pracowały i miały setki innych zajęć. To pranie to była jednak jakaś tam konkretna i bardzo potrzebna robota. Wymagała czasu i wysiłku.
A współczesne leniuszki mają wszystko, ale nie potrafią tego docenić – niektóre, oczywiście. Tak, pranie trwa… strasznie krótko. O ile mamy pralkę. Akurat dziś je robiłem, więc na potrzebę tych jazgoczących pod owym postem i obrazkiem bab -które oczywiście uważają, że pranie w pralce to czynność trudna, znojna i wyczerpująca, a do tego czasochłonna – zrobiłem stosowne pomiary czasu.
Czas, czas…
Uwaga: samo pranie od momentu załadowania go do pralki do momentu jej włączenia wraz z wyborem programu zajęło mi 35 sekund. Większość tego czasu zajęło zresztą wyciągnięcie ze sterty brudnych rzeczy dwóch sztuk, które trzeba uprać osobno i ręcznie – długiej spódnicy mojej lubej i czerwonego ręczniczka. A rzeczy było dużo – 20-25 sztuk! Taadam – pół minuty! Tyle to roboty.
Pranie nie wiesza się samo, ale…
Oczywiście wiem, śpieszę z wyjaśnieniami, że pranie trzeba jeszcze potem wyciągnąć i rozwiesić. Ponoć to rozwieszanie to strasznie przykra i nudna, a nawet wg. niektórych kobiet poniżająca czynność! Czemu – nie wiem – nie umiem pojąć ich toku rozumowania. Korzystając z pięknej i upalnej pogody wieszałem dziś mokre rzeczy z zegarkiem w reku. Wyjęcie prania do miski i zaniesienia go do ogrodu – ok. 10 metrów od naszego domu – to było znów około 40 sekund. Rozłożenie suszarki – 3 sekundy. Samo wieszanie rzeczy – minuta dziesięć. Jedno ubranie wiesza się około 2- 3 sekundy, ale w międzyczasie przyjrzałem się ogrodowi i zamieniłam parę zdań z sąsiadem i jego synkiem. Gdybym więc chciał, wyrobiłbym się szybciej.
Pranie robimy raz, rzadko dwa razy w tygodniu. Może rodzina z dziećmi robi to 2 – 3 razy w tygodniu. Ale to wciąż tylko – licząc łącznie, wraz z tzw. sortowaniem, wkładaniem, wyjmowaniem, rozwieszaniem, noszeniem – niecałe trzy minuty. Trzy minuty, moje drogie panie!
Nie, nie trzeba prasować…
…wszystkiego. Niektóre rzeczy trzeba, ale już nasza w tym głowa, by nie mieć ich za wiele. Wyznaję zasadę, że lepiej mieć takie cichy tylko n specjalne okazje typu rozmów o pracę – choć w moim i mej lubej fachu i to bardzo rzadko jest potrzebne. Ale na co dzień mamy rzeczy których się nie prasuje, bo nie trzeba – i już. Kobieta prasuje więc sobie czasem marynarkę, czasem obrus, mi raz na rok koszulę, i tyle. Jeśli więc narzekacie, że macie mało czasu, możecie pomyśleć o ograniczeniu prasowania, a przy okazji zacząć ubierać się bardziej na luzie.
Tak czy inaczej – samo pranie zajmuje mało czasu – koniec kropka. Może niektórym kobietom zajmuje i pół godziny, bo w międzyczasie oglądają filmy opierając się o pralkę, a wieszając pranie plotkują z koleżankami przez telefon lub gapią się na tyłek sąsiada. Ale to już kwestia organizacji. Albo tego, że ktoś jest ogólnie ślamazarny i ma lewe ręce do każdej pracy – do wszystkiego. Ale to tez trzeba w sobie zwalczać, nie?
Nie ściemniać, proszę